Dawno na blogu nie było żadnych nowości, prawda? Ostatni taki wpis ukazał się w maju, a ja w międzyczasie pokazywałam Wam nowości na Instagramie na Insta stories. Myślę, że taka wersja nowości też jest fajna, bo oglądacie wszystko na bieżąco - dlatego też między innymi zachęcam do śledzenia :) Dziś nie pokażę też wszystkiego, bo wpis byłby zbyt długi, ale tylko najciekawsze rzeczy. Zaczynamy!
Zacznę od wrześniowej przesyłki z Avonu, która zrobiła na mnie duże wrażenie, a sam pomysł zasługuje na to, aby pokazać go na blogu. Otóż pudło, w którym znajdowały się kosmetyki sięgało mi co najmniej do kolan. Po otwarciu okazało się, że wyskoczył z niego ogromny balon z helem, a do sznureczka był przywiązany tusz do rzęs :) Poniżej zobaczycie screeny z Insta stories oraz to, co znajdowało się w środku.
[Instagram: @blankitablog]
To co najbardziej trafiło w mój gust to perfumy Avon Free o owocowo orientalnej nucie zapachowej. Są idealne na jesień, takie ciepłe i otulające. Ja je uwielbiam i z chęcią codziennie noszę je na sobie. Oczywiście nie będą nadawały się dla każdego i myślę, że to całkiem normalne, bo każda z nas ma inny gust zapachowy, ale warto je chociaż powąchać.
Jako miłośniczka zapachu lawendy ucieszyłam się także z lawendowego masełka do ciała. Ładnie pachnie i bardzo szybko wchłania się w skórę. Ma też małe kuleczki, które roztapiają się na skórze pod wpływem masażu.
Nowy podkład Avon True Colour okazał się całkiem fajnym i delikatnym podkładem na co dzień. Dostał mi się kolor Light Nude - czyli piąty (!) w kolejności i byłam pewna, że będzie zbyt ciemny. Jako bladzioch - który zawsze wybiera najjaśniejsze podkłady z gamy - byłam pewna, że będę musiała obejść się smakiem. I jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że odcień okazał się dobry. Stosowałam go jeszcze cały wrzesień i trochę października, kiedy miałam na sobie jeszcze resztki powakacyjnej opalenizny. Teraz jest ciut za ciemny, a szkoda bo bardzo fajnie się nosi. Myślę, że odcień jaśniejszy byłby idealny na ten moment.
A jeżeli lubicie relaksować się w wannie i brać gorące kąpiele, to myślę, że pokochacie ten olejek do kąpieli z Planet SPA. Jego zapach to kokos i drzewo sandałowe. Uważam, że pachnie fenomenalnie! Podczas kąpieli ten olejek praktycznie się nie pieni, za to pielęgnuje naszą skórę i na długo pozostawia na niej piękny zapach. Minusem jest oczywiście to, że po każdej kąpieli z tym olejkiem trzeba porządnie wyszorować wannę :)
A jeżeli lubicie relaksować się w wannie i brać gorące kąpiele, to myślę, że pokochacie ten olejek do kąpieli z Planet SPA. Jego zapach to kokos i drzewo sandałowe. Uważam, że pachnie fenomenalnie! Podczas kąpieli ten olejek praktycznie się nie pieni, za to pielęgnuje naszą skórę i na długo pozostawia na niej piękny zapach. Minusem jest oczywiście to, że po każdej kąpieli z tym olejkiem trzeba porządnie wyszorować wannę :)
Avon postanowił zaskoczyć mnie po raz drugi wysyłając kolejne perfumy. Tym razem nowość, czyli Eve Duet.
Eve Duet to perfumy, których można używać razem, lub osobno. Oba zapachy posiadają wspólną nutę lilii wodnej, ale są całkiem inne. Fioletowy zapach określany jest jako zmysłowy, zaś żółty jako radosny. A razem tworzą intrygujący duet.
Przyznam, że nie spotkałam się jeszcze z takim połączeniem perfum. Dla mnie jest to coś nowego i z chęcią będę testować zarówno fioletowe, żółte, jaki i w połączeniu. Teraz myślę, które perfumy ze swojej kolekcji mogłabym połączyć ze sobą. A może próbowaliście już tak?
Trzecią przesyłką jest paczka z dwoma pięknymi pomadkami do ust Mark.
Niech Was nie zmylą te opakowania. Pomadki wyglądają identycznie, jednak jedna z nich jest matowa, a druga błyszcząca! :) Kolor wpadający w fiolet to błyszcząca wersja w kolorze love spell, zaś matowa fuksja to odcień tko.
Tym razem Avon również postanowił mnie zaskoczyć i do paczki zostały dołączone urocze ciasteczka z ustami. Czyż nie są piękne?
Pokażę Wam jeszcze swatche tych dwóch pomadek.
Pomadki są bardzo komfortowe w noszeniu. Matowa wersja nie zastyga na skorupkę i nie wżera się w usta - chyba wiecie o co mi chodzi? Jest zatem praktycznie nie wyczuwalna na ustach, przez co jest bardzo przyjemna. Zaś błyszcząca wersja przypomina gęsty błyszczyk, jednak nie skleja ust za co duży plus. Trwałość? Na średnim poziomie :)
Firma Joanna zaskoczyła mnie totalnie. Paczka była mega ciężka, a w niej mnóstwo kosmetyków do włosów i nie tylko. Zacznę od serum silikonowego, czyli jedwabiu i keratyny. Oba są produktami wykończeniowymi, do stosowania na suche, umyte włosy.
Takie produkty bardzo lubię, bo dzięki nim włosy wyglądają lepiej i ujarzmiają puszące się kosmyki.
Trzy kosmetyki do pielęgnacji ciała z serii hypoalergicznej, czyli szampon, balsam do ciała i żel pod prysznic. Pachną bardzo delikatnie, wszystkie trzy praktycznie tak samo. Balsam daje bardzo fajne nawilżenie.
Kuracja wzmacniająca do włosów będzie jak znalazł na jesień, kiedy zawsze zauważam większe wypadanie i osłabienie włosów. Płyn na fajny dozownik, przez co można go łatwo aplikować bezpośrednio na skórę głowy.
Natomiast drugie pudełko to serum do brwi MultiLashes, która ma zagęścić i wzmocnić brwi. Ma aplikator z gąbeczką więc pewnie będzie wygodne w aplikacji, jednak cały czas zastanawiam się, czy go użyć, ponieważ zawiera bimatoprost. Co o tym myślicie?
Spray solny trochę mnie zdziwił. Na opakowaniu napisano, że dzięki niemu otrzymamy plażowy wygląd włosów. Jak gdybyśmy właśnie wyszły z morza i słońce wysuszyło nam włosy. Ma dawać efekt delikatnych, luźnych fal i swobodny wygląd fryzury. zastanawiam się, jak mogą się zachować włosy po dłuższym stosowaniu takiego sprayu, ponieważ jak wszyscy wiemy sól niszczy włosy... więc?
Natomiast ampułki z rzepy wydają się być bardzo fajną opcją na wzmocnienie włosów. W opakowaniu mamy cztery takie ampułki i myślę, że jedna starczy na kilka użyć. Płyn trzeba wmasować w skórę głowy i pozostawić na co najmniej 30 minut, a później umyć włosy.
Do tej pory hennowałam brwi za pomocą henny z Deli. Wybierałam zawsze kolor brązowy, bo takie mam też włosy. W przypadku Joanny trafiła do mnie henna w odcieniu grafitowym i była to bardzo miła odskocznia. Henna bardzo ładnie farbuje włoski i o dziwo długo się trzyma. Powiedziałabym, że nawet dłużej, niż Delia. Brwi farbowałam początkiem listopada i nadal wyglądają bardzo dobrze!
W środku standardowo - henna w kremie, aktywator i pałeczka.
No i ostatnie produkty, czyli coś do stylizowania włosów oraz do krótkotrwałego farbowania na zwariowane kolory.
Ja akurat włosów nie stylizuję i nie utrwalam nawet lakierem. Jeśli chodzi zaś o spraye koloryzujące to są widoczne jedynie ja jasnym blondzie.
Ja akurat włosów nie stylizuję i nie utrwalam nawet lakierem. Jeśli chodzi zaś o spraye koloryzujące to są widoczne jedynie ja jasnym blondzie.
Na sam koniec pokażę Wam coś do mycia - Le Petit Marseillais i ich nowa kampania z truskawką na czele. Pamiętajcie o tym, że do kampanii na ambasadorkę LPM zgłosić może się każdy, wystarczy wypełnić ankietę na ich stronie :) Ja otrzymałam pięknie pachnący truskawkowy żel pod prysznic oraz uroczy zaparzacz do herbaty w kształcie truskawki.
Pianki do rąk Cien dorwałam w Lidlu. W listopadzie była promocja 2 w cenie 1 i skusiłam się na piankę o zapachu wanilii oraz moreli z lilią wodną. Oba mydełka pachną rewelacyjnie, choć ten drugi zapach bardziej skradł moje serce. Okazało się, że mydełka super nadają się do oczyszczania... twarzy! Są delikatne, a całkiem nieźle domywają skórę z pozostałości makijażu :)
Dobrnęliśmy do końca :) Dajcie znać, czy któryś z kosmetyków jest Wam znany no i co chcielibyście zobaczyć w przyszłości na blogu!
Zapraszam również na Facebooka i Instagram :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Komentarze zawierające aktywne linki będą USUWANE.
_______________________________________________________
Jeżeli przeczytałeś post, to zostaw po sobie ślad w komentarzu. Będzie mi bardzo miło! :)