To, że uwielbiam czarne kreski na górnej powiece wiadomo nie od dziś. Używałam już eyelinerów w pisaku, kałamarzu i kredce, ale z żadnym z nich nie mogłam się porozumieć. Dopiero żelowe eyelinery sprawiły, że pokochałam czarną kreskę na tyle, że się z nią nie rozstaję. Żelowy eyeliner to jedyny produkt, którym umiem namalować swoje idealne kreski i tylko taka konsystencja mi odpowiada.
Zatem kiedy okazało się, że Golden Rose posiada taki kosmetyk w swojej ofercie koniecznie chciałam go mieć.
Golden Rose Gel Eyeliner to produkt zapakowany w dosyć oryginalnym słoiczku, przypominającym kałamarz. U góry mamy schowany pędzelek, który jest dosyć gruby i nie namalujemy nim raczej cieniutkich kresek. Ale przejdźmy do rzeczy..
Od pierwszych chwil używania żelowego eyelinera Golden Rose byłam zachwycona. Podobało mi się w nim wszystko, dosłownie! Po pierwsze jego mocno czarny i intensywny kolor. Po drugie konsystencja typowa dla eyelinerów żelowych, która pozwalała jednym ruchem namalować kreskę. No i trwałość, która powalała na kolana. Eyeliner wydaje się mocno zasychać na powiece i tkwi tam dopóki nie zmyjemy go porządnie na wieczór. A i tak czasem trzeba mocniej potrzeć, żeby zszedł całkowicie. Nie straszny mu deszcz, czy załzawienie oka, trzyma się niczym produkt wodoodporny.
I tak malując się nim codziennie wzdychałam jaki to świetny produkt. Myślałam nawet wtedy, że na pewno umieszczę go w ulubieńcach roku [Hity Blankity], ale po miesiącu czar prysł....
Po szczęśliwym miesiącu używania eyelinera GR okazało się, że zasechł na kamień. Każda kolejna próba namalowania kreski zaczynała być męczarnią. Konsystencja nie była już miękka, ale twarda i zbrylająca się. Kreski wychodziły poszarpane, a pędzelek nabierał grudki eyelinera.
Zeskrobałam wierzch metalowym pilniczkiem, by dokopać się do wewnętrznej miękkiej warstwy. Udało się. Namalowałam jako takie kreski, ale następnego dnia zdrapana powierzchnia od nowa była sucha. Codzienne zdrapywanie wierzchniej warstwy nawet teraz już niewiele daje. Eyeliner zasechł już cały. Nadaje się jedynie do wyrzucenia.
Miałam w planach już wcześniej napisać tę recenzję. Jeszcze wtedy, kiedy byłam w pełnym zachwycie. Dobrze, że poczekałam trochę dłużej, bo okazało się, że eyeliner jest dobry, ale tylko na pierwszy miesiąc. I tak, wiem że są na rynku produkty, które pomagają odratować zaschnięte kosmetyki, na przykład Duraline. Ale w tym przypadku wolę kupić inny eyeliner, którym nacieszę się trochę dłużej, a znam takie.
Jak widzicie po tytule posta z eyelinerem Golden Rose łączy mnie bardzo dziwna znajomość. Od początkowego zachwytu nad wszystkim, do porażki po miesiącu. No i? Mam co do niego bardzo mieszane odczucia, bardziej w stronę tych negatywnych, bo za bardzo mnie rozczarował. A mogła być z tego miłość.
Zapraszam Was na Facebook oraz Instagram :)
Eyeliner na miesiąc, mam nadzieje ze był nie drogi i przez to nie jest go az tak bardzo szkoda:) u mnie eyelinery wytrzymują ponad dwa miesiące wiec pewnie tez bym była zawiedziona.. szkoda ze ma gruba końcówkę bo bym wypróbowała a w moim przypadku nawet cieniutki pędzelek w rezultacie końcowym tworzy mocniejsza linia, wiec strach pomysleć bo zrobiłby gruby .. :P pozdrowienia z Wro!:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie był drogi i nie będzie mi go żal wyrzucić, bo zaczyna mnie po prostu denerwować :) Dwa miesiące to też w sumie krótko, ja zazwyczaj mam trochę dłużej eyelinery. Ja też pozdrawiam :D
UsuńUff,ale szczęście miałam go jutro kupić!.Daruję sobie w takim razie!
OdpowiedzUsuńCzyli post napisany na czas! :D
Usuńja z żelowych przestawiłam się na te w kałamarzu :D
OdpowiedzUsuńPróbowałam, ale jakoś kiepsko mi się trzymają na powiece, a jaskółka jakby się kruszy. Nie wiem czemu tak się dzieje.
UsuńDziwna sprawa z tym wyschnięciem. Ja lubię takie eyelinery ale jeszcze nigdy nie spotkałam się, żeby tak szybko nie nadawał się do użytku :(
OdpowiedzUsuńJa też. Pamiętam, że miałam eyeliner z Catrice, który w ogóle nie zasychał. Był i był. Pytałam nawet o niego w drogerii, ale nie było go na półkach. Ciekawe, czy wycofali? Miałam też eyeliner z Maybelline, który też długo zachował swoją konsystencję. Dlatego miesięczna przydatność jest dla mnie bardzo kiepska..
UsuńBardzo podobają mi się makijaże z kredkami na powiekach. Moje są małe i opadające. Nie stworzone do kresek. Po za tym nie opanowałam sztuki ich rysowania dostatecznie dobrze
OdpowiedzUsuńJa bez eyelinera ani rusz, używam już lata ale nigdy nie zdarzyła mi się taka niemiła przygoda, choć akurat tego z GR nie miałam.
OdpowiedzUsuńMogłabyś kliknąć w linki w najnowszym poście ? Dzięki :*
---------------------------------
http://fashionelja.pl
Zonk ... szkoda, że okazał się nie wypałem. Ja jestem osobiście wierna eyelinerowi z Inglota dla mnie jest faworytem. Możesz próbować reanimować swój eyeliner poprzez duraline ;)
OdpowiedzUsuńByłam bardzo zainteresowana tym eyelinerem i chciałam go kupić. Teraz sama nie wiem, chyba jednak się nie zdecyduję. Eyeliner na miesiąc to nie to czego szukam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kurcze słabo że tak zasechł, ja nie umiem malować kresek, więc nie dla mnie produkt, ale dobrze wiedzieć w razie czego żeby go omijać ;) Codzienne zdrapywanie tak jak mówisz jest denerwujace !
OdpowiedzUsuńBuźka
Ja nie umiem tak ogólnie dogadać się z linerami w żelu- nakłada się je świetnie, mam swój ulubiony pędzelek którym mogę zrobić supercienkie kreski. Ale w ciągu dnia one się u mnie po prostu rozmazują i rozpływają w zewnętrznym kąciku...
OdpowiedzUsuńMam go i faktycznie zasechł, ale kropla Duraline go uratowała :) Nadal go używam i faktycznie załączony pędzelek jest dość gruby i trzeba się nagimnastykować, żeby namalować cienką kreskę. Wolę używać skośnego pędzelka z Zoevy.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak się to zakończyło...Ja z ich eyelinera w pisaku też nie jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńPomadki wynagradzają mi jednak wszystko :D
O tak, Velvet Matte są bardzo fajne! Myślałam też, że ich kredki Matte Crayon będą podobne do tych pomadek, ale jednak nie są. Szybciej się ścierają.
UsuńPrześliczne, świąteczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCzytałam zachwyty i zastanawiałam się, co mogło pójść nie tak. No niestety, zaschnięty eyeliner to nie takie rzadkie zjawisko :/ Ale tak naprawdę szkoda specjalnie dla niego kupować Duraline. Ja akurat kupiłam do eyelinera z NYX i tuszów do rzęs i jestem całkiem zadowolona ;) Ale żelowego eyelinera NYX i tak nie polecam :D
Ten pędzelek wygląda na bardzo gruby, a słyszałam, że niektórzy bardzo go chwalą :o
~Wer
Eyelinery żelowe mają to do siebie, że po jakimś czasie zasychają. Ale miesiąc czasu to zdecydowanie za szybko, żeby nie nadawał się do użytku. Szkoda, był taki fajny.. Ja czasami mieszam też eyelinery z tonikami do twarzy :D zyskują wtedy trochę na konsystencji :)
Usuń