Być może pamiętacie poprzedni post dotyczący kolorówki Lavera, w którym opowiadałam Wam o naturalnym tuszu do rzęs? Dzisiaj przybliżę Wam kolejny kolorowy kosmetyk tej samej firmy, a będzie to naturalna pomadka do ust :)
Jest to produkt, który otrzymałam na spotkaniu blogerek, więc sama nie miałam wpływu na wybór odcienia. Gdyby zależało to ode mnie na pewno wybrałabym inny, bardziej wyrazisty kolor. Dla mnie, osoby o porcelanowej cerze, nudziakowe odcienie pomadek kompletnie nie współgrają z kolorem cery. Całość zlewa się tak bardzo, że wyglądam nijako i jeszcze bardziej blado. Nie chciałam skreślać tej pomadki na samym początku tylko za nietrafiony odcień, bo przecież ważniejsze są jej właściwości i to, jak się spisuje na ustach, więc zabrałam się za testowanie.
Na samym początku przybliżę wam skład tej pomadki, gdyż warto zerknąć co tam jest w środku.
Skład: olej rycynowy *, wosk *, wosk kandelila, olej jojoba *, masło shea *, olej kokosowy *, masło kakaowe *, olejek ze słodkich migdałów *, olej z oliwek *, olej arganowy *, substancja czynna z korzenia lukrecji, wyciąg z rokitnika zwyczajnego *, wyciąg z malwy * i lipy*, ekstrak z kwiatu róży *, alkohol *, witamina E, witamina C, olej słonecznikowy, aromat, [+ / - mika, dwutlenek tytanu, tlenek żelaza, tlenek cyny, tlenochlorek bizmutu, karmin, ultramaryna, silica]
* składniki pochodzące z upraw ekologicznych
Pomadka ma fajną, kremową konsystencję, więc dobrze i łatwo rozsmarowuje się na ustach. Na samym początku efekt niestety nie jest ładny. Od razu po nałożeniu na usta, pomadka podkreśla wszystkie suche skórki i zmarszczki na ustach. Wygląda to bardzo brzydko, choć na ustach czuć już powoli maślaną i lekko nawilżającą konsystencję. Nie wiem, czy każda pomadka Lavery tak ma, czy tylko ten nudziakowy odcień tak się zbiera na ustach.
Po jakimś czasie, powiedzmy po kilku minutach, pomadka zaczyna się stapiać z ustami, a ten sztuczny, podkreślający wszystko efekt zaczyna lekko znikać, lecz nie do końca. Na ustach pozostaje nadal kolor pomadki i czuć, że usta są lekko pielęgnowane. Podejrzewam, że zaczynają po chwili działać te składniki nawilżające, a suchość ust znika. Nie jest to pomadka typowo nawilżająca, bo suchych i spierzchniętych ust na pewno nam nie wyleczy, ani porządnie nie nawilży, ale też ich nie wysuszy. Pomadka Lavery jest lekko nawilżająca, przez co nosi się ją bardzo komfortowo. Daje na ustach uczucie fajnego, lekkiego nawilżenia.
Natomiast efekt kolorystyczny jaki daje na ustach pozostawia wiele do życzenia. Pomadka niestety nie wygląda atrakcyjnie na ustach mimo tego, że ma w sobie składniki pielęgnujące usta i jest lekko nawilżająca. Kolor wcina się w zmarszczki i wygląda to źle. Wszelkie bruzdy na ustach są bardziej uwidocznione, niż bez tej pomadki, a dodatkowo jej kolor dla mnie jest bardzo niekorzystny i bladziochy nie będą z niego zadowolone.
Niestety, mimo tego, że pomadka ma naturalny, pielęgnujący skład nie wygląda ładnie na ustach. Mnie do siebie nie przekonała.
A co Wy o niej myślicie?
Do kupienia TUTAJ