27 wrz 2014

Mario Luigi - flat top

Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić pędzel typu flat top, który przywędrował do mnie ze spotkania blogerek od firmy Mario Luigi. Jesteście ciekawe jak się spisuje?


Ogólny wygląd
Pędzel wykonany jest z miękkiego syntetycznego włosia, a trzonek z bambusa. Widać, że został on wykonany z dbałością i precyzją, bo podczas użytkowania pędzel nie rozkleja się, a włosie z niego nie wypada.
Bardzo podoba mi się to, że pędzel jest niewielkich rozmiarów. Jest krótki, bo ma zaledwie 11 cm, przez co spokojnie zmieści się do podróżnej kosmetyczki i nie zajmie dużo miejsca.



Jak widzicie pędzel ma bardzo dużo włosia, jest ono zbite i sztywne. Jego końcówka ma miękkie włosie, ale nie należy ono do najbardziej miękkich z jakimi miałam do czynienia. Pędzle Hakuro są zdecydowanie bardziej miękkie i przyjemniejsze w dotyku. Nie przeszkadza to jednak w jego użytkowaniu, bo pędzel nie drapie.



Nowy flat top zapakowany był w przezroczyste, plastikowe opakowanie, które idealnie sprawdzi się w podróży, czy nawet do przechowywania pędzla. Mamy pewność, że podczas transportu włosie się nie powygina, a pędzel nie zmieni kształtu.



Użytkowanie
Stosowałam ten pędzel zarówno do nakładania podkładu płynnego, mineralnego jak i pudru. Chciałam w ten sposób sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak funkcjonalny i nadaje się do nakładania różnych konsystencji.

Jeśli chodzi o podkład płynny to pędzel spisuje się bardzo dobrze. Jest na pewno bardzo pomocny podczas aplikacji i możemy nim uzyskać idealnie rozprowadzony podkład, bez smug i plam. Daje na buzi bardzo naturalny efekt. Niestety przez swoje gęste włosie pędzel lubi pić podkład i zużywa się go trochę więcej, niż podczas nakładania palcami. Jest na to rada - należy pamiętać, żeby przed aplikacją podkładu lekko zwilżyć włosie, na przykład wodą termalną.

Nie mam natomiast zastrzeżeń co do aplikacji produktów sypkich, takich jak podkład mineralny, czy puder. Myślę, że pędzel sprawdzi się nawet lepiej w przypadku takich produktów, bo włosie nie jest w stanie ich wchłonąć, a produkt się nie marnuje. Bardzo fajnie rozprowadza podkład mineralny i dobrze wciera go w skórę. Efekt jaki uzyskujemy również jest bardzo naturalny.


Pędzla flat top używa mi się dobrze, zarówno do podkładów płynnych jak i sypkich. Dzięki temu, że pędzel jest zbity i ma dużo włosia, dobrze nadaje się do nakładania obydwóch konsystencji, jednak w moim odczuciu lepiej sprawdzi się przy produktach sypkich.
Pędzel flat top oraz inne produkty od Mario Luigi można nabyć jedynie na allegro TUTAJ, a jego cena to 16,50zł.



Używacie pędzli typu flat top? 

18 wrz 2014

Bielenda, Polinezja SPA - wyszczuplający mus do ciała

Są czasem kosmetyki, które nie zachwycają niczym szczególnym, ale też nie są spisane całkiem na straty. Dzisiejszy kosmetyk jest właśnie takim, który nie powalił mnie na kolana, ale też nie okazał się kompletnym bublem. Dlaczego? Zapraszam do czytania :)


Mus do ciała od Bielendy zamknięty jest w dużym słoju. Bardzo lubię takie opakowania, bo zawsze wykorzystam kosmetyk do samego końca. Podoba mi się też jego szata graficzna, która na pewno zachęca do zakupu i wygląda dosyć oryginalnie.

Skład musu też nie jest najgorszy, bo na trzecim miejscu mamy masło shea, jest też gliceryna, ekstrakt z kwiatów ochideii, algi Laminaria, olej kokosowy i alantoina. 



No i teraz przejdźmy do konkretów. Po pierwsze czytając na opakowaniu, że jest to mus do ciała oczekiwałam lekkiej i piankowej konsystencji, podobnej do sławnego czekoladowego deseru.
Największym rozczarowaniem było to, że w niczym nie przypomina on wcześniej wspomnianego musu. Jest to konsystencja bardzo rzadka i wodnista, wręcz lejąca się, która przemieszcza się w słoju brudząc go naokoło. Po nieumyślnym przechyleniu słoja na bok, mus jest w stanie się z niego wylać, co prawda powoli ale jednak.
Myślę, że najlepszym określeniem jego konsystencji byłoby nazwanie go mleczkiem do ciała.

Jako, że mus ma rzadką konsystencję, łatwo się rozsmarowuje na skórze i bardzo szybko wchłania. Nie pozostawia na skórze tłustego filmu, a skóra jest bardzo delikatnie nawilżona. Dla mojej wymagającej skóry nawilżenie okazało się trochę za słabe i musiałam używać go więcej. Mimo to, pozostawiał skórę delikatną i miłą w dotyku. Plusem jest na pewno to, że nie pobrudzi nam ubrań, czy piżamy, bo wchłania się całkowicie. Jest więc jest fajnym rozwiązaniem, kiedy spieszymy się rano, a chcemy coś wklepać w skórę. Myślę, że dla tych, które nie mają przesuszonej skóry, będzie wystarczający.

Jest jednak rzecz, która mi się w nim spodobała i jest to zapach - bardzo delikatny, świeży i przyjemny. Podczas smarowania się, czuć go wszędzie, ale nie jest nachalny dla nosa. To trochę połączenie świeżości z kwiatową nutą zapachową.
Jednak sam zapach nie wystarczył, bym zachwyciła się tym kosmetykiem i zdecydowała na ponowne jego używanie.
Względy pielęgnacyjne są dla mnie jednak ważniejsze, niż zapach i drugi raz bym się na niego nie zdecydowała.
Gdybym go miała krótko podsumować, powiedziałabym, że mus nie jest zły, ale też szału nie robi, ot przeciętny balsam o ładnym zapachu :)

Znacie któryś z kosmetyków Bielendy z serii Polinezja SPA?

10 wrz 2014

Rumiankowa pomadka Alterra - efekt 3 miesięcznego stosowania na rzęsy

W ciągu ostatnich trzech miesięcy stosowałam na swoje rzęsy pomadkę Alterra. Miała to być kuracja wzmacniająca i wydłużająca dla moich rzęs. Czy przyniosła zamierzony efekt? Zapraszam do czytania! :)

pomadka do ust na rzęsy, pomadka rumiankowa, na porost rzęs, na wzrost rzęs

Pomadkę Alterra można kupić tylko w Rossmannach w cenie ok 5zł. Jest to nic innego jak nawilżający balsam do ust, który zawiera kilka fajnych składników nawilżających. Dzięki tym składnikom możemy mieć nie tylko zadbane i miękkie usta, ale także dłuższe rzęsy! Więc dlaczego by nie stosować jej właśnie na nie :)

Alterra znajduje się w zwykłym plastikowym opakowaniu, które nie jest szczególnie atrakcyjne, ale najważniejsze jest wnętrze, czyli to, co się w niej znajduje.



Przyjrzyjmy się składowi tej pomadki:

Ingredients: Ricinus Communis Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Candelilla Cera, Palmitic Acid, Stearic Acid, Butyrospermum Parkii, Olea Europaea Fruit Oil*, Tocopheryl Acetate, Aroma, Helianthus Annuus Seed Oil, Chamomilla Recutita Oil*, Daucus Carota Sativa Root Extract, Beta-Carotene, Tocopherol.
* z certyfikowanych upraw ekologicznych

Jak widzicie w pomadce na pierwszym miejscu można znaleźć olejek rycynowy, który znany jest ze swoich właściwości wzmacniających i przyciemniających włosy. Jest tu też olej kokosowy, wosk pszczeli, olej jojoba, wosk candelilla, masło shea, oliwa z oliwek, witamina E, olej słonecznikowy, olej rumiankowy, ekstrakt z marchewki, beta karoten.

Dosyć bogaty skład jak pomadkę do ust, prawda?



Zawsze miałam grube i gęste włosy, natomiast moje rzęsy na odwrót - były cienkie i krótkie. Niby to też włosy, a całkiem inne od tych na głowie :) Było ich zawsze mało, nawet niepomalowane nie wyglądały nigdy dobrze, a czasami nie było ich nawet widać. Zawsze kusiły mnie drogie odżywki do rzęs, które przyspieszają porost włosków, jednak ich cena zdecydowanie odciągała mnie od zakupu. Dodatkowo, niektóre z tych odżywek wcale nie mają przyjaznego składu, bo producent wsadził do nich lek na jaskrę, którego skutkiem ubocznym jest porost rzęs. Tak naprawdę to nie wiadomo, czy na dłuższą metę nie przyniosło by to jakiegoś skutku ubocznego dla naszych oczu. Odrzucając na wstępie te drogie odżywki zdecydowałam się na coś dużo tańszego z myślą "a co mi tam - spróbuję!" I wiecie co? Wcale nie liczyłam na jakieś spektakularne efekty, bo cóż może zdziałać zwykła pomadka do ust z olejkiem rycynowym. A jednak może!

Zobaczcie moje zdjęcia przed i po codziennym stosowaniu pomadki Alterra na rzęsy. Zdjęcia po lewej są z czerwca, a po prawej z dzisiaj, więc minęły właśnie 3 miesiące. Dodatkowo dla lepszego porównania u góry - zdjęcia bez tuszu i na dole pomalowane tuszem.




Dla mnie różnica jest znaczna, ale zobaczyłam ją jeszcze bardziej, kiedy zrobiłam dzisiaj zdjęcia i porównałam do tych sprzed 3 miesięcy. Już od dłuższego czasu, kiedy malowałam swoje rzęsy wydawały mi się dłuższe i gęściejsze, ale dziś patrząc na te zdjęcia przekonałam się, że różnica jest naprawdę widoczna. I niby to głupia pomadka za 5zł, a jednak jej systematyczne stosowanie przyniosło bardzo zaskakujący efekt!
Ja jestem niesamowicie zadowolona z tego efektu, bo w końcu mam co malować i dobrze to wygląda :)



Jak stosowałam pomadkę Alterra?

Jako, że pomadka jest dosyć twarda i ma zbitą konsystencję nakładałam ją najpierw na usta, żeby się troszkę roztopiła i wtedy bezpośrednio z opakowania smarowałam nią rzęsy. Czynność tę powtarzałam codziennie wieczorem tuż przed spaniem, ale naprawdę pamiętałam o tym za każdym razem. I ot cała filozofia :)
Po jakimś czasie zauważyłam, że rzęsy robią się coraz dłuższe i wydawało mi się, że jest ich trochę więcej. Zdjęcia porównawcze pokazały, że rzeczywiście tak jest :) Jak widać na moim przykładzie wcale nie trzeba wydawać ponad 200 złotych by mieć ładniejsze i dłuższe rzęsy, a wystarczy 5zł i codzienna systematyczność :)
Mam zamiar oczywiście nadal stosować codziennie Alterrę na swoje rzęsy i ocenić efekt po kolejnych miesiącach. Jestem bardzo ciekawa, czy rzęsy będą w jeszcze lepszym stanie, czy to już wszystko co mogłam z nich wykrzesać - zobaczymy!


Co myślicie o tych zdjęciach? czy Wy też zauważacie różnicę?





Podziel się tym postem ze swoimi znajomymi!

4 wrz 2014

Nowości sierpnia

Zawsze pod koniec miesiąca pokazuję Wam co nowego wpadło do mojej kosmetyczki, więc dzisiaj pora na kilka nowości z sierpnia. Nie będzie tego dużo, bo na zakupach nie byłam w ogóle :P Większość moich kosmetycznych nowości mogliście oglądać w relacji ze spotkania, a dzisiaj pokażę Wam resztę, czyli zakupy online, prezenty i współpracę.

Nie wiem, czy pamiętacie ale pod koniec sierpnia obchodziłam swoje urodziny. Zawsze w tym dniu sprawiam sobie jakiś prezent, bo któż trafi lepiej w nasze gusta, niż my same? :)
Zamówiłam sobie swoje pierwsze lakiery hybrydowe i padło na firmę Semilac.



Z racji tego, że jest to moje pierwsze spotkanie z lakierami hybrydowymi musiałam zamówić bazę i top, a kolory jakie wybrałam to Biscuit, Pastel Peach oraz Mint. Po złożeniu zamówienia okazało się, że sklep nie ma na stanie topu, ani bazy, więc kazano mi czekać na dostawę. Kiedy w końcu dostałam paczkę, myślałam, że będzie chociaż jakiś malutki gratis w ramach rekompensaty za dłuższy czas oczekiwania na przesyłkę, jakiś pilnik, albo blok polerski, zawsze było by miło. No ale.. nie było.. :)


Kolejne nowości to prezenty urodzinowe od moich bliskich i na początek trochę kolorówki


Dostałam rzęsy Ardell Demi Wispies. To będzie moje drugie podejście do nich, bo pierwsze chciałam trochę skrócić ( były za długie na moje małe oczy) i tak je ścięłam, że chyba się nie nadają do niczego :D Dostałam również dwa pędzle Hakuro: H76 i H54. Mały będzie idealny do precyzyjnego nakładania cienia, do dolnej powieki, czy kącika oczu, a duży nadaje się do nakładania pudru, różu, czy bronzera. Kolejna rzecz to paletka Iconic 2 firmy Makeup Revolution, której byłam bardzo ciekawa odkąd tylko ich produkty zostały wprowadzone na polski rynek! Paleta ma kolory takie jak lubię - czyli przeważnie brązy, beże i szarości plus czerń.


Dostałam również biżuterię. Bransoletki bardzo lubię i łączę je na jednej ręce razem z zegarkiem. Ta bardzo trafiła w mój gust! :)


Punktem kulminacyjnym jest prezent, z którego cieszę się najbardziej i który marzył mi się już od dłuższego czasu. Chciałam nowy telefon.


No to mam! :) Długie poszukiwania odpowiedniego modelu trwały kilka tygodni, ale ostatecznie zdecydowałam się na Samsunga Galaxy S III i jestem bardzo z niego zadowolona. Oczywiście nie mogłam się go doczekać, dlatego był ze mną już od początku sierpnia :) Strasznie się z niego cieszę, a na ebayu już oglądam etui! :D

Co jeszcze dostałam? Były też ubrania, buty, pieniądze, trochę słodkości i pyszny torcik.


Na koniec, ostatnia kosmetyczna nowość z sierpnia, czyli nierutynowa przesyłka od Original Source, w której znalazłam 3 żele pod prysznic oraz torbę.



Dwa duże żele o pojemności 500ml to chyba nowość na rynku, a ich zapachy to Mango&Macadamia, który już kiedyś używałam i bardzo spodobał mi się jego zapach, drugi to Vanilla&Raspberry - bardzo słodki i przyjemny. Trzecim żelem jest zapach Coconut, ciepły i otulający zapach kokosa, w standardowej 250ml butelce. Torba była bardzo miłym dodatkiem! Więcej o ich zapachach usłyszycie niebawem!

To już wszystkie nowości z sierpnia i jak widzicie nie było tego dużo. Nadal mam kosmetyczny szlaban zakupowy, więc nie szalałam z zakupami i tak też będzie we wrześniu. Za prezenty i życzenia urodzinowe bardzo wszystkim dziękuję! :)

1 wrz 2014

Shefoot - naturalny peeling do stóp

Aby uniknąć zrogowaceń na naszych stopach, powinniśmy systematycznie ścierać z nich martwy naskórek. Obecnie mamy na rynku różne specyfiki przeznaczone do takich zabiegów, a dzisiaj opowiem Wam o jednym z nich.

naturalny peeling do stop shefoot, peeling z orzechami macadamia

Peeling do stóp znajduje się w klasycznej tubce o pojemności 100ml i jest dodatkowo zapakowany w kartonik. Na opakowaniu możemy znaleźć informacje, że peeling zawiera pestki oliwek, łupiny orzecha włoskiego i łupiny orzechów macadamia oraz mocznik, d-panthenol i glicerynę. Jest to produkt hypoalergiczny, przebadany dermatologicznie i przeznaczony do skóry wrażliwej. Peeling nie zawiera barwników, parabenów, PEG, ani syntetycznych składników peelingujących.


Producent zaleca stosowanie peelingu na suchą skórę, masaż kolistymi ruchami przez kilka minut i spłukanie stóp wodą. Produkt ma gęstą, galaretowatą konsystencję i bardzo dużo ostrych, malutkich drobinek, co możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach


Początkowo nałożyłam peeling na suche stopy - jak zaleca producent, jednak podczas masażu całość od razu się wchłonęła, a drobinki nie miały po czym sunąć. Zmoczyłam lekko stopy i zaczęłam masaż od nowa, a wtedy produkt zaczął się lekko pienić i drobinki zaczęły zdzieranie. W moim przypadku i przy suchych stopach lepszy efekt uzyskuję na wilgotnej skórze i teraz tak stosuję go za każdym razem.
Cały zabieg jest bardzo przyjemny i relaksujący, a produkt jest naprawdę mocnym zdzierakiem! Podczas peelingu czuć piękny grejfrutowy zapach, a ostre drobinki bardzo miło masują stopy, jest to bardzo rozluźniające i przyjemne. Masuję tak stopy przez kilka minut, zarówno spód jak i górę, a potem spłukuję wodą. Dzięki temu, że drobinek jest dużo i są one ostre, peeling dosyć dobrze zdziera naskórek.
Po zabiegu stopy są przyjemnie gładkie, miękkie, są również świeże i pachną grejfrutem. Bardzo polubiłam jego zapach, bo zawsze podobały mi się cytrusowe nuty. Mam wrażenie, że stopy po zabiegu są bardzo oczyszczone i świeże.
Oprócz tego, że peeling zawiera ostre drobinki, posiada także kilka składników pielęgnujących, dlatego po zabiegu nie odczuwamy nieprzyjemnego ściągnięcia i wysuszenia, a przyjemne lekkie nawilżenie.
Myślę, że peeling nie poradzi sobie z bardzo twardymi piętami i zrogowaciałym naskórkiem - wiadomo, wtedy musimy już użyć tarki, ale systematycznie stosowany może zapobiec szybkiemu narastaniu skóry na stopach. Dzięki regularnego stosowaniu, stopy cały czas będą w dobrej kondycji.

Peeling Shefoot można znaleźć w Hebe, Super Pharm, czy Naturze a jego cena to około 20zł.

Używacie peelingów do stóp, czy wolicie tarki?