Zachęcona promocją, ładnym opakowaniem i
zapachem, skusiłam się na brązujący balsam do ciała. Nie był to jednak udany
zakup. Dlaczego? Przeczytajcie poniżej.
Według producenta balsam jest wygodny w
aplikacji, szybko się wchłania i pozwala uzyskać efekt równomiernej,
długotrwałej i naturalnej opalenizny bez smug i plam. Jest wzbogacony w masło
kakaowe, które wygładza skórę i chroni przed procesem przedwczesnego starzenia,
a zawarty w formule ekstrakt z orzecha włoskiego nadaje skórze delikatny odcień
opalenizny.
Niestety na obietnicach się kończy. Po pierwsze,
balsam nie wchłania się szybko - trzeba się trochę namachać, żeby go
wsmarować. Jego tłusta konsystencja tworzy białe smugi, które trzeba dokładnie
rozcierać. Po drugie, ekstrakt z orzecha jest w składzie dopiero na 11 miejscu,
a masło kakaowe całkiem w tyle na 19. Znajdujemy więc znikome ilości
składników, które producent opisuje jako główne. Zapach balsamu jest przyjemny -
kakaowy, ale tylko w opakowaniu. Po nałożeniu na skórę, zmienia swój zapach
i już nie jest tak przyjemnie. No i najważniejsza rzecz – działanie. Niestety balsam
nie brązuje skóry. Nie robi tego w najmniejszym stopniu. Tu jest brązowe tylko
jego opakowanie. Na mojej porcelanowej skórze, działanie wszelkich balsamów
brązujących widać natychmiast – ten jednak nie robi nic. Używałam go codziennie
przez tydzień i muszę stwierdzić, że skóra nie jest ani trochę bardziej brązowa,
niż wcześniej. Jednym słowem kompletny bubel, nie kupię ponownie i nikomu nie polecam.